i w tymże lunchboxowym poście mam dla Was 2 ,,tipy", udając pudełko-obiadowego weterana:
- jeśli nie lubicie, kiedy sałatka po kilku godzinach w plecaku ,,klapnie" (dotyczy to szczególnie świeżych sałat, które ,,więdną")- nie dodawajcie do nich nic posolonego na czas ,,czekania na spożycie". wynika to z prawa osmozy (google), które w dużym uproszczeniu każe wodzie wylatywać z waszych warzywek do środowiska, gdzie jest sól, aby ją ,,rozcieńczyć". wystarczy zapakować sos do małego pudełeczka i dodać go bezpośrednio przed jedzeniem :)
- jeśli tak jak ja uwielbiacie sałatki z cebulą, a nie chcecie ,,uprzyjemniać" znajomym czasu odpowiednimi związkami amfoterycznymi- upieczcie ją. i nie mowa o lekkim jej odwodnieniu- zróbcie z niej dosłownie cebulowe chipsy (tak, będzie chrupka). nie tylko traci ona przykry zapach, ale nabiera tak niesamowitego aromatu (wcale nie cebulowego!), że mało kto przejdzie wobec niego obojętnie (potwierdzone empirycznie, głosy ,,co tak ładnie pachnie" słyszalne). uspokajając część publiczności- cebula ma cudowną właściwość: nie traci swoich wartości zdrowotnych nawet w wysokich temperaturach, więc nasza sałatka wciąż jest zdrowa ;)
Sałatka z pieczonym burakiem i cebulą, amarantusem, camembertem i orzechami włoskimi; dressing musztardowo-miodowy
duża garść szpinaku
3 łyżki amarantusa*
mały burak
1/4 cebuli czerwonej
kawałek camembertu (buraki dobrze smakują też z fetą!)
orzechy włoskie
łyżeczka musztardy francuskiej
łyżeczka sosu sojowego
łyżeczka miodu
łyżeczka oliwy
amarantus ugotować i wystudzić. buraka zawinąć w folię aluminiową a cebulę pokroić w plastry i ułożyć na blaszce. piec dopóki burak będzie miękki jak ugotowany ziemniak (po wbiciu widelca) a cebula zrobi się chrupiąca.
camembert pokroić na kawałki, orzechy posiekać i podprażyć. wszystkie składniki połączyć**
*można użyć quinoi, pęczaku czy kaszy jaglanej
Naleśnik z czekoladowym kremem i bananem
smażymy naleśnik z jajka i 2 łyżek mąki. krem to fasola zmiksowana z kakao. po dokładnym wystudzeniu (!) naleśnika wykładamy weń krem, układamy plasterki banana i zawijamy
krem do naleśniki dziś przebił wszystko! :) choć nie powiem, i na buraki mi ochotę zrobiłaś :)
OdpowiedzUsuńo tak, ten krem to mnie powalił na kolana dziś :)
UsuńTen naleśnik wygląda strasznie apetycznie, szczególnie ten czekoladowy krem!
OdpowiedzUsuńŚwietnie wygląda ;)
OdpowiedzUsuńGwiazdą dziś jest ten naleśnik <3
OdpowiedzUsuńA rady bardzo fajne :)
Uściślając - wracanie do domu o 3 nad ranem nie sprzyja niczemu oprócz spaniu!
OdpowiedzUsuńAle na naleśnika z takim kremem, to chyba znalazłabym ochotę ;)
Patent z pieczoną cebulą mi się podoba. Bo choć cebuli w sumie do lunchbox'ów nie używam, to takiej chyba mogłabym zacząć ;p
OdpowiedzUsuńTen naleśnik, to zdecydowanie coś, czego teraz potrzebuję :D
OdpowiedzUsuńA sposób na cebulę wypróbuję na pewno :D
Sałatka wygląda obłędnie i bardzo podoba mi się ten krem :)!
OdpowiedzUsuńtakiej wyprawki nic nie pobije! a ten naleśnik długo by moim lunchbox'ie nie poleżał :P
OdpowiedzUsuńNaleśnik czy sałatka, oto jest pytanie. Brałabym i to i to do lunchboxa, bez zastanawiania się :D
OdpowiedzUsuńPropozycje smakowite! ;) Ale ja jednak wybieram naleśnika, a co do rad - bardzo przydatne i będę się ich stosować.
OdpowiedzUsuńNaleśniki! Chyba wiem, co najczęściej będę ze sobą zabierać :)
OdpowiedzUsuńTa sałatka to mistrzostwo, zresztą wiesz jakim sałatkowym maniakiem jestem :)
OdpowiedzUsuńostatnio uzależniłam się od pieczonych buraków i robię sobie takie sałatki dosłownie codziennie :)
OdpowiedzUsuńPowroty o 3 nad ranem? Skądś to ostatnio znam!
OdpowiedzUsuńZdecydownie obie rady zapisuję sobie w głowie, bo nie miaąłam o nich pojęcia.
OdpowiedzUsuńIle pieczesz taką cebulę? :)
Dressing wygląda przepysznie! :D