środa, 23 września 2015

uciec przed sobą

...nie wiem w którym momencie się to stało. gdzie coś się poluzowało, pękło. w którym momencie dorobek 3 lat kopania pod sobą dołków, życia na krawędzi tego, co mogłam wytrzymać- uwolnił się. całe zmęczenie, wszystkie frustracje, lęki, obawy które skrzętnie ukrywałam wierząc, że jeśli nie będę o nich myśleć to... znikną (?)- wszystko to zwaliło się na mnie, w mało odpowiednim momencie. za dużo stresu, zmian, nowości, za mało odpoczynku (którego tak naprawdę nie uświadczyłam przez ostatnie 3 lata).
nie mam pojęcia jak to nazwać, to co się dzieje. brak motywacji do powiedzenia dzień dobry czy podniesienia rolet, galopady natrętnych myśli, niemożność zaznania spokoju, paranoja i niema histeria. pospieszne recepty na nowe leki, żeby móc funkcjonować- jakkolwiek. tak się odpłaca nieumiejętność tworzenia sobie sytuacji niestresowych, narzucania nowych, coraz bardziej nieosiągalnych wyzwań. nie wiem skąd we mnie te pokłady autoagresji i dlaczego nie nauczyłam się tego szacunku do siebie. chciałabym móc odpuścić, ale to nie pora i miejsce, bo teraz zaczynam studia i... szczerze- nie wiem czy nie zrezygnuję w trakcie. jeśli obecny stan się utrzyma to chcąc nie chcąc nie będę w stanie się uczyć. źle to wszystko zaplanowałam, albo może nie planowałam wcale i chciałam tylko coraz więcej. siebie wykończyłam, innych- zawiodłam, bo ubrania S znów wiszą jak wisiały.

Cytrynowy mus z awokado i amarantusa; chia, borówki amerykańskie

ostatnie letnie powiewy, powoli wszystko zaczyna smakować lepiej popijane ciepłą herbatą

na mus:
40g amarantusa (może być quinoa, ew. kasza jaglana czy bulgur)
1/2 bardzo dojrzałego awokado
sok z 1/2 cytryny (wedle upodobań)
1/5 szklanki wody z puszki ciecierzycy
szczypta soli

amarantus gotujemy i studzimy. w naczyniu miksujemy awokado z sokiem z cytryny i ewentualnie dosładzamy. dodajemy amarantus i mieszamy dokładnie (można też zmiksować, jeśli chcemy uzyskać bardziej kremową konsystencję). na koniec wodę po ciecierzycy ubijamy na sztywną pianę ze szczyptą soli i delikatnie łączymy z cytrynową masą.

11 komentarzy:

  1. słoiczkowe śniadania zawsze są takie urocze!

    OdpowiedzUsuń
  2. Gosia, odpalamy w końcu tego skypa! :*
    Cofanie się nie jest dobre - patrzenie wstecz na inne rzeczy niż pozytywy. To czasem trudne, szczególnie kiedy człowiek czuje się jak szmata ze wszystkim, co robi, ale... trzeba sobie chyba dobrze ustalić priorytety. Bo wiesz, zdrowie jest jednak najważniejsze. Choćby kosztowało nas to prania mózgu. Walenie głową w ścianę nigdy nie przynosi efektów - poddawanie się tym bardziej, Dlatego wstawaj i ruszaj, walcz!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ostatnio podobnie. Przechodzę przez to samo , w tym samym czasie. Wiem,że może Ci to się wydawać idiotycznym gadaniem w tej chwili, ale spróbuj nie odreagowywać smutku na jedzeniu... I na ciele... Naprawdę Cię rozumiem. Z tym da się zawalczyć. Ale jest to cholernie trudne. I proszę - zostaw swoje ciało... Wiem, że to chwilowa ulga,ale Twoje nadgarstki... Te blizny nam nie zejdą, a złe chwile przeminą. Walczymy! Trzymam kciuki za Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gosia aż nie wiem, co Ci napisać, tak mnie zmartwił ten post. To prawda, że wymagałaś i wymagasz od siebie naprawdę dużo, za co szczerze Cię podziwiam, ale na odpoczynek MUSISZ znaleźć czas. Na litość, faszerowanie się lekami w tym wieku.. co będzie za 10 czy 15 lat? Z całego serca życzę Ci, żebyś ostatnimi siłami starała się zaczerpnąć trochę oddechu, zbierając motywację na rok studiów, o który tyle walczyłaś przecież. Rzuć to, co teraz robisz i po prostu zresetuj umysł, bo potrzebujesz tego właśnie w tej chwili, a wnioskując z Twoich wpisów, za długo nie spoczniesz na laurach, więc nie ma się co bać o nadmierne rozleniwienie. Trzymam za Ciebie mocno kciuki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. a może taki rok przerwy to dobry pomysł? Jeśli jestes w takiej sytuacji, to studia to tylko spotęgują, na pewno nie będzie chwili do oddechu. Sama teraz żałuję, że od razu poszłam na studia, w innym wypadku miałabym czas na poznanie siebie, lepsze decyzje, przemyślenie wszytskiego i odpoczynek. wymaganie od siebie zbyt wiele i nieustanny pośpiech zawsze źle się kończą. trzymam za Ciebie kciuki, na pewno wszystko się ułoży :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Śniadanie świetne, ale ja nie o tym chcę dziś... Hej, gdzie podziała się Gosia, która zawsze była chętna do dawania rad i dzielenia się swoimi przemyśleniami? Gdzie ta silna Gosia, z która się spotkałam? Która, wydawało się, wszystko miała pod kontrolą? Czytam ten wpis już drugi raz i jest mi po prostu smutno, bo nie wiem jak Ci pomóc. Najchętniej przyjechałabym do Ciebie, nakrzyczała, a później przytuliła (z tym nakrzyczeniem oczywiście żartuję). Może porozmawiaj z kimś o tym, z rodziną lub kimś bardziej kompetentnym?

    OdpowiedzUsuń
  7. Gosia, wiesz, że jesteśmy z Tobą, a ja bardzooo mocno wierzę w Ciebie i że wszystko jakoś się ułoży! musisz być silna, dasz radę kochana! :* duuużo buziaków i uścisków posyłam!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Gosiu... Czytam, czytam i nie dociera do mnie sens tych słów... Ja wie, jak jest tego przyczyna! Bo to nie są Twoje słowa, tylko ktoś wkradł Ci się teraz na bloga i płata psikusy w postaci niemiłych postów! Taka jest przyczyna tych słów i tylko tak należy to zrozumieć :)
    Mocno Cię ściskam i wysyłam multum energii do walki z tymi okropnymi myślami! Nie jesteś sama, masz na nas, a my Ci zawsze pomożemy! Trzymaj się kochana! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. kocham twoje zdjęcia, są tak pięknie skomponowane, delikatne i tworczę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku, czytam to, czytam.. i wygląda to jak kartka z mojego pamietnika. Byłam w dokładnie takiej samej sytacji w zeszłym roku. U mnie to było tak że po roku studiów w rodzinnym mieście zdecydowałam się przełałać wzystkie bariery- zmieniłam kierunek, zdeecydowałam o wyprowadzce a żeby było ciekawiej na całe wakacje wyjechałam z domu za granicę- zwiedzać, pracować. I co najlepsze- było mi z tym natłokiem wrażeń i emocji wspaniale! a po powrocie coś się popsuło, nagle nie mogłam znaleźć siły na wyjście na specer, lek i panika.. sama nie wiem co Ci doradzić, bo ja sobie nie poradziłam... Spędziłam rok głównie u lekarzy, albo w mieszkaniu. Na poczatku przełamywałam się, wychodziłam- imprezy, zajęcia dodtkowe, próbowałam znowu wciągnąc się w to szaleńcze tempo, ale potem już nie dałam rady się zmuszać... Walcz Gosiu! ja w tym roku planuję walczyć od nowa, Tobie może uda się od samego początku :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochana strasznie mnie zaniepokoiłaś. Może nie utrzymujemy jakoś bardzo kontaktu, ale pamiętaj, że mimo wszystko możesz mi się zawsze wygadać, ponarzekać i poradzić. Człowiek bardzo często potrzebuje wsparcia jakiegokolwiek. Nawet jeśli dana osoba jest tylko słuchaczem i nie powie nic.
    Przerwa w takiej sytuacji (choć jej nie znam do końca) jest bardzo dobrym pomysłem. Odseparuj się od wszystkiego. Odpocznij, wycisz myśli i zaopiekuj się sobą.
    Pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć :)

    OdpowiedzUsuń