być może nie powinnam, bo pewnie to powinno być normą, ale nie mogę wyjść z podziwu tego, jak strasznie ważnym aspektem naszego życia są inni ludzie. od sama-nie-wiem-kiedy chcę coś o tym napisać, ale ciężko jakkolwiek w słowach zamknąć drobne uprzejmości, niepozorne gesty i butelkę wody będącą ,,prezentem" od nieznajomej osoby, gdy najprościej rzecz ujmując- skrajnie się odwodniłam (jakoś ostatnio ciężko dbać o swoje zdrowie). ile energii można dostać ze zwykłego spojrzenia i jak dużo nauczyć się z prostych słów. Gombrowicz miał rację, że jesteśmy funkcją innych ludzi. albo po prostu robię się stara.
jeśli macie wolne przedpołudnie, ,,w sumie dawno nie jedliście kebaba" i jednocześnie jedzenie posiłku w cenie 9,90zł z okolicznej budki o wątpliwych układach z sanepidem nie zdaje się Wam nader atrakcyjną propozycją- mam dobrą wiadomość. albo raczej propozycję- kebab jedyny w swoim rodzaju i niech to co dzieje się za oknem (aka na termometrze) nie odwodzi Was od tego pomysłu- to prawdopodobnie jedyny kebab na świecie, który na zimno smakuje równie dobrze, co na ciepło!
Falafel w bułce pita z pieczonym kalafiorem, ogórkiem małosolnym i miętowym majonezem
przepis na falafel
...z tym, że mój został upieczony. poświęćcie nieco czasu na skompletowanie wszystkich absolutnie przypraw, jeśli których Wam brak- o nie w całej zabawie chodzi
przepis na bułki pita
miętowy majonez
szklanka liści mięty
3 łyżki majonezu*
3 łyżki drobno posiekanych orzechów włoskich
1 łyżka soku z cytryny
1/2 łyżeczki skórki z cytryny
wszystkie składniki zmiksować do uzyskania gładkiej konsystencji
*w wersji wegańskiej użyjemy oczywiście wegańskiego odpowiednika (przepisów w internecie na pęczki). ja po prostu z braku nadmiaru czasu przyznaję- ułatwiłam sobie życie (choć te 3% jaja w kupnym majonezie można uznać za margines błędu?)
pieczony kalafior
wystarczy rozdzielić go na różyczki i piec na blaszce przez ok. 20min w 180'C. zetrzeć na tarce o grubych oczkach i doprawić. ja użyłam kminu, chilli i odrobiny musztardy
....po przygotowaniu wszystkich składowych wystarczy zamknąć je w bułce (nie zapominając o ogórku małosolnym!) i przystąpić do celebracji ;)
Dziabnąć chociaż kawałek... cudeńko!
OdpowiedzUsuńTeraz będzie mi się to po nocach śnić, dopóki tego nie zrobię :D
OdpowiedzUsuńTaki kebab to ja rozumiem :)
OdpowiedzUsuńO booże, Gosia, teraz to zaszalałaś! Podoba mi się tu absolutnie wszystko - począwszy od składu tego kebaba (falafel, miętowy majonez - 3x tak, dziękuję) a skończywszy na genialnych zdjęciach, które idealnie wpasowują się w klimat twojego bloga ;)
OdpowiedzUsuńA i koszula, też mi się podoba!
rewelacja, na pewno skorzystam! i w sumie to tak siedzę, wracam do zdjęć, zjeżdżam do komentarza, patrzę patrzę, znów przewijam do góry i znów wracam na dół, patrzę patrzę.. i odnoszę wrażenie, że "rewelacja" to mało powiedziane na ten cud kebab;)
OdpowiedzUsuńKocham Cię za ten przepis! Na pewno kiedyś go wykorzystam, ale jak na razie dzisiaj nie włączam piekarnika. Wciąż muszę się przyzwyczaić do tych upałów xD
OdpowiedzUsuńPyszne,na pewno skorzystam :)
OdpowiedzUsuńhttp://lifeofangiee.blogspot.com/
hm, w sumie mam wolne popołudnie i "dawno nie jadłam kebaba". Dziękuję!
OdpowiedzUsuńzrób mi takiego!!! kebab bez zwierząt <3 biorę w całości, jest cudowny :)
OdpowiedzUsuńpoza tym, kocham te zdjęcia - są świetne! tak bardzo pasują do... Ciebie i bloga :) bo w sumie Twój blog to TY ;D
Takiego kebaba to ja mogę wcinać :D
OdpowiedzUsuńMimo, że bez mięsa nie wytrzymam tygodnia, to na takiego kebaba chętnie bym się skusiłam. Nawet siedem razy w tygodniu!
OdpowiedzUsuńprzepycha! a zdjęcia robią niesamowite wrażenie, uwielbiam Twojego bloga! :)
OdpowiedzUsuńO ile w śniadaniowych rzeczach czas i chęci zawsze się znajdą, to moje obiady wyglądają zazwyczaj tak nudno. Powiem tak : JADŁABYM chociaż mięsożercą jestem, no bo jak zahamować apetyt jak ogląda się takie zdjęcia jak Twoje ?
OdpowiedzUsuńDostajesz ode mnie medal za te zdjęcia! Nie mogę się napatrzeć! Widzę, że Ty też gustujesz w tych "jadłonomicznych" falafelach, a połączenie mięty z orzechami włoskimi jest mi nieznajome, ale aż krzyczy, żeby je wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńA co do uprzejmości to jeszcze milej jest być ich nadawcą niż odbiorcą, dobre uczynki napełniają radością i energią :)
Wiesz jak mi się szeroko buźka uśmiechnęła, gdy zobaczyłam Twoją wersję kebabu?
OdpowiedzUsuńPierwsze, co przyszło mi na myśl, to to, że stawiam przed Tobą moją kuchnię otworem i jeśli będziesz mi gotowała to masz u mnie mieszkanie za darmo! A dojazd na medyk bardzo dobry mam, więc polecam!
A po drugie, to jak tylko skończę wege gołąbki, których narobiłam na kilka dni, to biorę się za ten kebab. Nienawidzę smrodu z budek z kebabów, nie znoszę ich. Bułkę i warzywa przełknę, ale te mięso i sosy- dla mnie nie do zaakceptowania, zaś Twoja wersja? Zakochałam się w niej!
Ten kebeb jest genialny! Na pewno zrobię :D
OdpowiedzUsuńMiło jest spotkać na swojej drodze dobrych i miłych ludzi :)
Przy okazji gratuluję jeszcze raz dostania się na studia ;) :*
no cudo!
OdpowiedzUsuńTak, jadłam kebaba nie-pamiętam-kiedy. Ale to tylko dlatego, że za nim nie przepadam. Choć takiej weg(etaria)ńskiej wersji chętnie bym jednak spróbowała oczywiście ;)
OdpowiedzUsuńPychotka :-)
OdpowiedzUsuńBardzo, ale to bardzo ciekawie się prezentuje :)
OdpowiedzUsuń