na ten moment mogę powiedzieć, że chyba mimo wszystko urodziłam się pod jakąś szczęśliwą gwiazdą. co prawda jednocześnie wymagającą, ale jednak- szczęśliwą. i mam nadzieję, że nie przesadzę stwierdzeniem, że w życiu chyba dojdę do wszystkiego, co sobie zaplanuję (a plany mam różnorakie i nietypowe), o ile włożę w to wystarczająco dużo wysiłku.
przepis znów daje dość dużą dowolność w doborze składników czy proporcji- dodatkowo jest wegański (choć miałam pewne wątpliwości co do octu- bakterie fermentacyjne i te sprawy?), jeśli miód zamienicie na np syrop klonowy. ...i w pełni rekompensuje dość spory zawód, kiedy to będąc z wizytą we Wrocławiu wstąpiłyśmy do sygnującej się na orientalną knajpki, gdzie dostałyśmy ostry rosół i drożdżowe bułki na parze z mielonką. w tym miejscu nie na złość właścicielowi, a z chęci przestrogi- nie polecam Pana Pucha :)
/2 porcje/
2 porcje ugotowanego makaronu soba
3/4 kostki marynowanego tofu
średnia marchew
4-5 pieczarek
2 garście ugotowanej fasolki szparagowej
2 garście zielonego groszku
1-2 ząbki czosnku
3 małe szalotki
2-3 łyżki oleju sezamowego (możecie użyć arachidowego etc)
ok. 3 cm kawałek świeżego imbiru
gwiazdka anyżu
natka pietruszki
kawałek awokado
sezam
sos:
2 łyżki tahini
2 łyżki sosu sojowego (a najlepiej: tamari)
łyżka octu ryżowego (jabłkowy lub winny też się sprawdzi)
łyżeczka miodu
sok z limonki
sól, pieprz
marchew pokroić na cienkie paseczki, szalotki w piórka a pieczarki w plastry
na patelni rozgrzać olej, dodać przeciśnięty przez praskę czosnek, starty imbir i gwiazdkę anyżu (na końcu należy ją wyjąć!). po kolei, w odstępach 2-3 minut wrzucać: marchew, pieczarki, fasolkę i groszek z szalotką.
składniki na sos dokładnie wymieszać. na początku tahini będzie wydawało się być ,,zważone" (przez obecność octu), ale wystarczy dokładnie połączyć całość, do uzyskania gładkiej pasty.
na osobnej patelni na łyżce oleju usmażyć tofu (nie rezygnowałabym z oleju w tym momencie) i dodać do patelni z warzywami. do całości dorzucić makaron i odgrzać wszystko razem.
gotowe danie wyłożyć na talerze i polać sosem. udekorować sezamem, natką pietruszki i awokado.
Bardzo podobny sos robiłam do wczorajszych spring rollsów - po prostu niebo, tak mało składników a taka eksplozja smaków!
OdpowiedzUsuńI dodam, że mamy taką samą patelnię ;)
Choć ta kuchnia nie należy do moich ulubionych to z reszty makaronu Soba, który mi został zrobię właśnie takie danie ;3
OdpowiedzUsuńnie jadłam nigdy tego makaronu, a dania tego typu albo smakują mi bardzo, albo wcale i ciekawa jestem, jak to by było w tym przypadku ;)
OdpowiedzUsuńA za tę wiarę we własne siły (wreszcie!) należą Ci się gromkie brawa!
Ten pomysł jest fantastyczny, koniecznie muszę wypróbować! Wszystko tak świetnie się ze sobą komponuje :)
OdpowiedzUsuńWitaj Gosiu! W bardziej prywatnej sprawie napiszę wieczorem na mailu, teraz chcę Cię zaprosić do zabawy LIEBSTER BLOG AWARD. Nominowałam Cię, mam nadzieję, że się ucieszysz :) Szczegóły u mnie: https://jaglowska.wordpress.com/2015/07/20/liebster-blog-award/
OdpowiedzUsuńMożesz mi wierzyć lub nie, ale ostatnio robiłam niemal identyczne danie właśnie z makaronem soba, który osobiście uwielbiam :]
OdpowiedzUsuńJa zawsze uważam, że niemożliwe nie istnieje i dzięki odpowiedniej ilości i jakości pracy uda się osiągnąć wszystko. Czasem trzeba skorygować oczekiwania, ale i to na dobre może wyjść :)
moje smaki, z przyjemnością go przyrządzę :) zresztą całkiem podobne dania często robię ;D
OdpowiedzUsuńjeśli się czegoś bardzo pragnie to się to osiągnie, ale trzeba chcieć i działać! :)
Pomysł genialny,Bede musiała wypróbować :)
OdpowiedzUsuńhttp://lifeofangiee.blogspot.com/
Bakterie octowe - spoko, tak samo jak drożdże ;D
OdpowiedzUsuńZłapała mnie mocna ochota na fasolkę szparagową (zieloną dla odmiany), nie wiem, co jest na rzeczy.
A ja koniecznie muszę dorwać ten makaron, bo brzmi ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńSmacznie :)
OdpowiedzUsuńLubie takie dania! Super!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie uwielbiam tę kuchnię!
OdpowiedzUsuńTo danie kusi tak bardzo, jak wszystko co wysyłasz na snapie. I powiem Ci, że cholernie zżera mnie zazdrość, bo też sobie po cichutku marzę o tym, że w przyszłości uda mi się załapać na coś podobnego. A na razie tylko ślinię się do Twoich zdjęć i trzymam za Ciebie kciuki z całych sił ;)
OdpowiedzUsuńhttp://poranny-talerz.blogspot.com/
gdzie na studia idziesz? :) idziesz?
OdpowiedzUsuńczeeeeekam wciąż D: ale mam nadzieję że w pierwszym tygodniu sierpnia będę mogła odpowiedzieć- progi są okropnie wysokie
Usuńz chęcią bym zjadła :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się podanie.Kolory na talerzu robią wrażenie i wygląda to bardzo apetycznie;))
OdpowiedzUsuń