wierzę, że nie tylko ja nie potrafię okiełznać radości związanej z tym, co dzieje się obecnie na rynku spożywczym. na letni sezon opuszczam wygodne (bo zawsze po drodze i można przy okazji kupić herbatę) markety, a warzywa i owoce kupuję chyba wyłącznie na straganach (gdzie nie tylko rośliny są ładniejsze, świeższe i smaczniejsze, ale fajnie coś kupić od starszej pani która wie co sprzedaje i da jeszcze wielką śliwkę w gratisie, a nie od pracownika numer 426, który chętnie poszedłby już do domu).
cała euforia świeżej zieleniny budzi jednak pewien niepokój- jak zdążyć zrobić wszystko w tym krótkim czasowym ,,okienku", nacieszyć się wszystkimi dobrami, nasycić na następne parę miesięcy i... nie spędzić lata w kuchni. warzywno-owocowy boom wyciągnął mnie ze stanu pewnej stagnacji kulinarnej (zupełnie serio- od ok. 3 miesięcy co-dzien-nie jadłam to-sa-mo) i pomysłów namnożyło mi się tyle, że są momenty, że zwyczajnie przychodzi przesyt i w ramach pewnego protestu (wobec nacisku powinności korzystania z letniej oferty warzywniaków)- zjadam pół główki kalafiora na surowo. ale o tym kiedy indziej.
dziś więc proponuję mocno warzywny obiad (nawet jeśli wcale tego po nim nie widać), który może być albo jednorazowym posiłkiem do zjedzenia z przyjaciółmi, albo- sposobem na szybki, smaczny i sycący obiad na kilka dni. dodatkowo- jest w 100% wegański (ok, przyznaję- zaplątało się tam jedno nieszczęsne jajko, ale sądzę, że ci z Was, którzy po prostu lubią zjeść coś wege- je przeżyją, a bardziej ,,ortodoksyjni" weganie- bez problemu znajdą cwany zamiennik).
kalafiorowe kopytka podane z pomarańczowym hummusem, pietruszkowym pesto i warzywami kopytka:
pół małego kalafiora
180-190g mąki*
jajo
2 małe ząbki czosnku
gałka muszkatołowa
sól, pieprz
olej
kalafiora rozdrabniamy na części i smarujemy oliwą. czosnek zawijamy w folię aluminiową i oba warzywa wkładamy do nagrzanego do 180'C piekarnika na ok. 20 minut.
po tym czasie w misce umieszczamy kalafiora, czosnek i jajo- miksujemy do powstania gładkiej masy (dobrze poświęcić temu zajęciu nieco czasu- kawałki kalafiora są raczej niewskazane). dodajemy mąkę i przyprawiamy do smaku.
w garnku zagotowujemy wodę. otrzymane wcześniej ciasto wykładamy partiami na wysypany mąką blat i postępujemy jak z klasycznymi kopytkami- formujemy w długie wałeczki, które następnie kroimy i wrzucamy do wrzącej wody. powinny tam spędzić 3-5minut. wyławiamy i odsączamy na sitku.
*dowolna, użyłam 50g pszennej razowej, a reszta to 1:1 jaglana i gryczana
hummus:
200g suchej ciecierzycy (!! nie używajcie tej z puszki- hummusowa bozia płacze)
ząbek czosnku (uprzednio upieczony)
sok z 1 pomarańczy
skórka z 1/4 pomarańczy
2 duże łyżki tahiny
2 łyżki oliwy
niewielki kawałek papryczki chilli (można pominąć)
ok 1/2 szklanki zimnej wody
2 łyżeczki sody oczyszczonej
ciecierzycę zalewamy dużą ilością wody i łyżeczką sody- odstawiamy na min 8h. po tym czasie odlewamy starą i nalewamy nową wodę (ok 2-3x więcej, niż ciecierzycy), wsypujemy sodę i gotujemy ok 40min (ciecierzyca musi być miękka w środku, maślana- nie ,,sucha i mączysta").
wszystkie składniki prócz wody miksujemy na gładką masę (znów- grudki niewskazane). na koniec stopniowo dolewamy zimną wodę, aż do uzyskania mazistej konsystencji, wedle uznania.
pesto:
pęczek natki pietruszki
2 łyżki oliwy
2 łyżki słonecznika
ok 7cm kawałek ogórka (żeby blender miał szansę coś ,,chwycić";))
sól, pieprz
słonecznik prażymy na suchej patelni, wszystkie składniki miskujemy.
warzywa:
dowolne, zalecam zielone (tu: groszek, cukinia, świeży ogórek, szparagi)
gorąco polecam ,,salsę" która spisuje się idealnie- wystarczy w jak najdrobniejszą kosteczkę pokroić ogórka i czerwoną cebulę
Jak zobaczyłam ten talerz na instagramie to zaśliniłam cały monitor telefonu.
OdpowiedzUsuńNie wiem co w tym jest najlepsze - smak tego cuda (wszystkich składników razem,a może osobno) czy te przepiękne zdjęcia. Majstersztyk !
kalafiorowe kopytka, jeju. Magia ,#
OdpowiedzUsuńnigdy bym nie przypuszczała, że z kalafiora można je także zrobić.
Na takie kopytka to i ja się skuszę ;) (a ja nie-kluska) poważnie, zrobię na pewno!
OdpowiedzUsuńTak, lato to pora spacerów na rynki i targowiska, krążenia miedzy straganami i wybierania najdorodniejszych okazów. :)
OdpowiedzUsuńBoskie propozycje. Zwłaszcza te kopytka, coś zupełnie nowego dla mnie!
kalafiorowe kopytka... uwielbiam wszelkiego rodzaju kopytka, kluski itp., hummus i to z pomarańczą?... muszę spróbować <3 , pesto stoi u mnie na podium jako dodatek do wielu dań i nie tylko - nic więcej mi tu do szczęścia nie potrzeba, cudowne danie! :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj na śniadanie jadłam kluski, a już mam ochotę na kolejne. Z kalafiora to chyba jeszcze nigdy nie widziałam i stanowczo warto wypróbować :)
OdpowiedzUsuńPo prostu...kocham lato!
OdpowiedzUsuńOdkąd rozstawiły Badylarki mój ukochany stragan,nie pamiętam kiedy ostatnio byłam w Biedrze po zakupy.
OdpowiedzUsuńA teraz gadaj, kiedy mnie na takie danie zaprosisz, co? :D
Pierwsze - zdjęcie tak zajebiste, że zbieram szczękę z poziomu piwnicy (mieszkam na drugim piętrze).
OdpowiedzUsuńWłaśnie powyższym rozbudziłaś moją chęć kuchennej kreacji, która akurat ostatnio ostygła. Jadę do sklepu/na bazar i zazwyczaj wychodzę objuczony główkami kapusty z myślą "oh, na obiad starczy". Dziękuję Ci bardzo za przypomnienie, że wakacje trzeba wykorzystać i na sposób kulinarny ;D
codzienne wizyty na straganach to już niemalże obowiązek! ja codziennie kupuję po 3-4 kilo truskawek, a to czego nie zdążę zjeść przerbiam na dżemy... i mam już 20 słoików do podarowania bliskim <3
OdpowiedzUsuńPychotka ;)
OdpowiedzUsuńTylko Ty mogłaś stworzyć coś tak pięknego i niebiańsko smacznego!!! <3
OdpowiedzUsuńTak jakbym czytała o sobie! Kuszona tym wszystkim kupuję co tylko mogę, a później lodówka pęka od owoców i warzyw, a ja biedna nie wiem za co się zabrać :D
OdpowiedzUsuńte jajo Ci daruję, bo cudo.
OdpowiedzUsuńja też to mam. jem bób o północy, bo martwię się, że zaraz się skończy! ale to głupie. na tym polega cały urok, niedawno się cieszyłam z persymon w sklepach, a dziś już o nich nie pamiętam, bo ciemne czereśnie już zostały zepchnięty do tyłu przez te czerwono-żółte. a potem jagody i maliny, później kurki, zaraz figi, agrest. a dalej jeszcze jesień i gruszki i późne winogrona. i jabłka i dynie (chyba nawet już tęsknię za dynią). szczęściarze z nas!
Z ciekawości - po co dodaje się sody do namoczenia ciecierzycy? :o
OdpowiedzUsuńF.
Podobno zmiękcza ją dodatkowo i jest przez to bardziej kremowa (;
UsuńPodkradam pomysł na kalafiorowe kopytka, bo brzmi nieziemsko, zresztą pomarańczowy hummus i pietruszkowe pesto też. No i zdjęcia.. boziu, za każdym razem się rozpływam, mój zmysł estetyczny jest zdecydowanie usatysfakcjonowany.
OdpowiedzUsuńA co do tego owocowego i warzywnego boomu - czasem żałuję, że trwa jedynie późną wiosną, latem i wczesną jesienią, ale może na tym polega jego wyjątkowość, może musimy go niecierpliwie wyczekiwać, żeby móc go w pełni docenić.. Jednak dobrze, że istnieją jeszcze zamrażalniki ;)
Wygląda mega "profesjonalnie"! Tak siedzę i patrzę w ten hummus, te kopytka i karcę się, że jestem takim leniem, ale podejrzewam, że po prostu niedawno zaczął mi się ten okres który Tobie właśnie się skończył. Czuję zazdrość xD
OdpowiedzUsuńWiesz, że prawie zawsze zapisuję sobie zdjęcia Twoich dań w telefonie? Masz specjalny folder z pięknymi inspiracjami kulinarnymi - jest Cię w nim wiele ;D
OdpowiedzUsuńAkurat ostało się trochę ciecierzycy. Hummusie nadchodzę! <33
o kurcze, to naprawdę duży komplement!
Usuń