życie nie kończy się na odhaczaniu kolejnych ,,targetów" ze swojej listy pod tytułem droga do sukcesu. jest jeszcze tyle rzeczy do zrobienia, a ja sama mam tyle pomysłów na ten czas i na siebie, że mam prawo obawiać się, czy te przeszło 300dni wystarczy na ich realizację.
od tych większych, czyli praca, dawanie korepetycji, nauka norweskiego, powrót do treningów, tatuowanie czy wolontariat w schronisku; po te zupełnie małe. świat oferuje nam możliwości- tyle można zobaczyć, doświadczyć, zwiedzić. założyć tyle swetrów (niekoniecznie na raz), wypić jeszcze więcej herbat i przeczytać tysiąc książek, na które nie miało się czasu. ile można stworzyć i jak zostać zapamiętanym.
- to wszystko w gratisie. jedynym warunkiem jest nie zaszycie się, pogrążonym w rozpaczy, że pewnie ciocia nie zadzwoni z gratulacjami. i z tym trzeba żyć. no i będę miała jakieś 300 dni na odpowiedzenie sobie na dość kluczowe w sprawie pytanie: czy ja aby chcę iść na medycynę? ;)
kasza jaglana z brzoskwinią, awokado i wiórkami kokosowymi
{ugotowana z kardamonem i szałwią}
pewnie mogłabym nazwać to śniadanie letnim gdyby nie fakt, że pogoda oscyluje bardziej w okolicach wczesnej wiosny. nie żebym była zaskoczona, bo na pomorzu zawsze mamy #zimno, ale rety- 3 tygodnie deszczu? serio? za co?
nie miejcie mi za złe, ale brzoskwinie i morele są dla mnie parę oczek wyżej w klasyfikacji niż truskawki
Powiedziałaś (napisałaś) to, do czego większość ludzi boi się przyznać i cieszę się, że masz do tego takie podejście. Świat się nie zawali, rodzina cię nie wydziedziczy, a przyjaciele nie opuszczą, jeśli w tym roku się nie dostaniesz (w co nadal powątpiewam :D)
OdpowiedzUsuńA i pozwól mi pozachwycać się zdjęciami - są przecudowne. Jestem nawet w stanie wybaczyć Ci to, że wolisz brzoskwinie i morele niż truskawki ;)
coś pysznego!
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem masz świętą rację, świat się nie kończy na jednym niepowodzeniu, czasami boli, ale z czasem to mija, a świat idzie dalej, jak nie to, to co innego, zawsze jest jakaś możliwość i inna droga, cieszę się, że ty ją dostrzegłaś :)
OdpowiedzUsuńW sumie.. i ja kocham morele <3
Może i medycyna to poważny target, ale nie wierzę, że nieosiągalny dla Ciebie. Zresztą, już niedługo poznamy wszystkie odpowiedzi. Nie myślałaś o jakichś studiach typu technologia chemiczna etc? ;)
OdpowiedzUsuńPoza tym, nawet jeśli wszystko pójdzie na nie, to przy odrobinie pracy niechybnie wróżę Ci architekturę - będziemy mogły zbijać piątki :D ktoś e końcu musi przebudować Sea Towers (czy jak to się tam zwało)
właśnie nie- mnóstwo osób idzie ,,jak nie na medycynę to" na jakieś biotechnologie itp.- dla mnie to samobójstwo. strasznie mnie to mocno nie interesuje prawdę powiedziawszy :P
Usuńarchitektura to fajna alternatywa, tylko niech ktoś mi zagwarantuje po tym pracę i się pisze (; szczególnie dla tych piątek!
Gwarancja jest tylko pi medycynie, przykro mi :D rację masz z tymi głupotami, ale gdzieś je trzeba wyrzucić i tak czy siak pół na pół są prawdą, więc pozostaje tylko ślepo wierzyć w los, coś tam jest nam przecież pisane (chyba)
UsuńDylematy, dylematy... powodzenia życzę, takie decyzje nie leżą w sferze "hop-siup"!
OdpowiedzUsuńTruskawki? Parszywe uczulenie i tak nie daje korzystać z ich uroku :3
Uważam, że rok przerwy to genialna sprawa i sama składniam się ku tej opcji :D
OdpowiedzUsuńOj, sama doskonale wiesz, że nikt prócz Ciebie nie odpowie na to pytanie, więc się nawet tu nie silę na jakieś wzniosłe pierdo-myśli ;)
OdpowiedzUsuńZa to bardzo mogę się zsolidaryzować z tą postawą, że rok przerwy nie jest powodem do popełnienia ostatecznego samobójstwa. Bo to przecież też dobra opcja, tyle można zrobić, tyle zobaczyć/zwiedzić/poznać/nauczyć się/do wyboru.
Z całym szacunkiem, ale morele stoją u mnie o całą drabkę ponad truskawkami :D Dajcie mi tylko sezon (to za chwilę!).
Bardzo fajnie czyta się to, co skrobiesz. I to, w jaki sposób to robisz :) Przez ten rok widzę, że nudzić się nie będziesz, czasu marnować też nie masz zamiaru. Podziwiam chęć nauki języka norweskiego! :) Śniadanie też, co by nie było, że nie zauważyłam tej pięknej kompozycji smaków :)
OdpowiedzUsuńmiło mi bardzo w takim razie :) a norweski to bardzo fajna sprawa, tylko moje lingwistyczne zdolności (aka ich brak) trochę utrudniają sprawę
Usuńdla mnie też, brzoskwinie najlepsze!<3 nie umiem się ich doczekać :)
OdpowiedzUsuńja stale wierzę w to, że nie będziesz musiała podejmować takich decyzji, z pewnością dostaniesz się na studia :) jeśli zaś nie jesteś do końca pewna czy to dobra droga, czy ten kierunek wybrać to na pewno warto się jeszcze zastanowić. wszystko w Twoich rękach, bo to my sami decydujemy o tym co nam w duszy gra, co chcemy w życiu robić :) z Tego co wiem i widziałam, talent masz wielki rysowania i tatuowanie Cię interesuje, to może w tym kierunku? kto wie, życie pokaże ... ;)
Wygląda apetycznie :)
OdpowiedzUsuńCzytając ten post ( z którym swoją drogą bardzo się zgadzam) sądzę, ze Twoje dostanie się na studia będzie większym rozczarowaniem niż niedostanie xD
OdpowiedzUsuńMoja koleżanka dostała się na medycynę na Jagielloński. Świetnie się uczyła, matury zdała śpiewająco. Ale na tę medycynę poszła, bo ,,wszyscy idą",no bo ,,to medycyna". Po roku nie-życia zrezygnowała i studiuje nanotechnologię, z której w sumie też rozważa rezygnację, nie chce tylko marnować już kolejnego roku. Możliwości miała świetne, predyspozycje itd, ale jest w najgorszym z możliwych położeniu. Męczy się zwyczajnie i nie wie co dalej. A piszę Ci to po to (bo powinnam się uczyć do egzaminu a niechcemisie), bo medycyna to super sprawa jak ktoś to czuje, Ty mózgu masz łeb i z pewnością dałabyś sobie radę, ale musisz sobie odpowiedzieć na pytanie czy właśnie Ty to czujesz na tyle, żeby zrezygnować na lata z życia, zamknąć się w czterech ścianach z książkami poświęcając te wszystkie wymienione przez Ciebie pasje, plany, marzenia itd.Pani doktor Gosia może zrobić dużo dla świata dobrego, ale może jako Pani nie-doktor Gosia będzie mogła zrobić jeszcze więcej :D Będę trzymać kciuki, zeby Twoje rozważania zaprowadziły Cię w odpowiednie miejsce :)
a wiesz, że powoli się właśnie przekabacam na stronę ,,może w sumie wolałabym nie iść"? chociaż na pewno ta porażka przez parę dni przynajmniej poboli ;)
Usuńkoleżankę pozdrów serdecznie, bo chyba jadę z nią na tym samym wózku (tylko taka zdolna nie jestem, ale na to można przymknąć oko). może jako nie-doktor założyłabym fundację charytatywną, czy coś :|
Czemu Ty zawsze masz takie czarne myśli? Ej, a może się dostaniesz! Niby nadzieja matką głupich, ale kurczę, Ty jesteś mądra, a nie to co np:. ja, która na bio-chem się nigdy nie dostanie :P
OdpowiedzUsuńHahahaha, kto to mówi? Maruda numer 1 blogosfery.
UsuńNie mów "hop", zanim nie przeskoczysz, ale... nie mów "ała", zanim nie upadniesz. Także poczekaj do tych wyników.
OdpowiedzUsuńWbrew pozorom mam podobną sytuację - w domu presja, żebym z rozszerzeń wybrała biol-chem, a potem właśnie na medycynę poszła (podtrzymanie "tradycji" jednej osoby, pewna praca, "pienionżki", "przecież dobrze się uczysz") Ale ja się zastanawiam, czy mnie będzie satysfakcjonować wypisywanie recept, praca 12 godzin, noszenie chodaków no i... odpowiedzialność za ludzkie zdrowie i życie. Czy ja podołam tej odpowiedzialności, 6 latom studiów, stażowi i specjalizacji? Czy będę gotowa się temu poświęcić? I Ty sobie odpowiedz.
Wiem, że dobrą decyzję podejmiesz, a taki gap year, dobrze wykorzystany, to tylko przedłużenie swojej młodości i szansa na zdobycie doświadczenia.
Pytanie bardzo kluczowe i coś mi się wydaje, że te 300 dni przerwy mogłoby Ci się naprawdę przydać, bo o wszystkich pomysłach piszesz w taki sposób, że aż się uśmiecham :) Ale, jak mówi natalia, lepiej poczekać do wyników ;) Wtedy się porządnie zastanowisz!
OdpowiedzUsuńTa jaglana musiała być bardzo aromatyczna ♥
http://poranny-talerz.blogspot.com/
Piękne zdjecie :)
OdpowiedzUsuńTak miało być, rok przerwy to nie dramat, tylko dobrze go wykorzystaj :)
OdpowiedzUsuń