niedługo wiele się zmieni. rozpocznę studia w zupełnie nowym miejscu- z dala od domu. skończy się nieograniczony dostęp do własnej kuchni na rzecz przemykania przez tę ,,wspólną"- w akademiku. ilość nauki prawdopodobnie zacznie absorbować większość czasu i zepchnie na bok myśli ,,co zjem", które tak naprawdę już od dawna nie występują u mnie na dłużej niż 20min przed rzeczonym posiłkiem. przestałam widzieć sens skakania wokół garnka 5x dłużej, niż potem będę jeść, nonsensem wydaje mi się grzanie całego piekarnika dla ,,jednoporcjowego wypieku". i nie zrozumcie mnie źle- gotowanie wciąż pozostaje moją wielką pasją, wymyślanie nowych rzeczy (czy powielanie tych zrobionych już przez kogoś) wciąż przyprawia o przyjemne ukłucie, wybieranie przypraw jest zajęciem wysoce ekscytującym. gdzieś po drodze zrozumiałam, że jeśli nie ma się tego dla kogo robić, to po prostu nie warto (i pokazało mi to m.in. nasze spotkanie)
blog od dawna to dla mnie bardziej ludzie niż ich śniadania. wciąż uwielbiam czytać ,,co u Was", bo tak naprawdę ciężko o jakieś wielkie przełomy w kwestii przepisów, po tylu latach istnienia śniadaniowców (choć jednocześnie- niejednokrotnie wciąż zachwycają mnie Wasze zestawienia). i tego właśnie zostawiać nie chcę- to mnie tu trzyma. Wasza codzienność. tego stracić nie chcę. tylko nie widzę siebie skaczącej z aparatem nad talerzami wśród nowych, ,,studenckich znajomych" ;)
i jeszcze- przepraszam że mnie tak u Was mało ostatnio. trochę nie nadążam za rzeczywistością- dużo się dzieje. niedługo napiszę, bo jest o czym!
naleśniki na herbacie z duszonymi w imbirze śliwkami, polewą czekoladową i chałwą
...coby jednak nie wypaść z wprawy (choć zdjęcie mówi chyba samo przez się- wypadłam): pierwsze od miesiąca (sic!) śniadanie, które nie jest ,,zmiksowaną kaszą z owocami o orzechami"- korzystając z wolnego
[naleśniki zamiast rozcieńczać wodą/mlekiem rozcieńczyłam baardzo mocnym naparem z zielonej herbaty, nie słodziłam] * [chałwa po trudach podróży ze mną, przez jakieś 1,5 tygodnia w torbie- bądźcie wyrozumiali]
mam smaka na naleśniki!
OdpowiedzUsuńnie warto gdybać przed wciąż nieoczywistym o tym, jak to może być, co się stanie z aktywnością blogerską. jak powiedziałaś (napisałaś) - blogiem są ludzie. a od czasu naszego spotkania to, co najważniejsze, czyli wspólny kontakt jest zdecydowanie łatwiejszy do utrzymania. fakt faktem zawsze uwielbiam do wirtualnej Ciebie zaglądać, podziwiać, zachwycać i poczytać, ale to rozmowa jest niezmiennie rzeczą bezcenną:*
OdpowiedzUsuńswoją drogą miałam bardzo podobne przemyślenia, w szczególności jeśli chodzi o użytkowanie już nie takiej swojej kuchni na wyłączność (pojęcie "nowa kuchnia" w tym roku też przyprawia mnie o dreszcze), ale dało radę. polecam postawę w stylu "wcale mnie nie obchodzi, że wciągając ser z kanapek na zwykłym białym pieczywie posyłasz mi spojrzenia godne miana co najmniej mocno zdziwionych", olejta to jakby co:D
Nie znam Cię jeszcze osobiście (mam nadzieję, że bliższej, dalszej przyszłości to się zmieni :D ) ale masz rację, wielkich teorii spiskowych i rewolucji nie tworzymy w tym światku, ale tu bardziej już chodzi właśnie o samych ludzi, możliwość poznania ich, dowiedzenia się czegoś o nich, szczególnie teraz po tych wszystkich spotkaniach, kiedy jest się w stanie wyobrazić jak dana osoba to wypowiada swoim głosem, to jest bezcenne.
OdpowiedzUsuńKażdy w swoim życiu w końcu dochodzi do takiego punku, zmienia postrzeganie, zmienia siebie, życie, ja po cichu mam jednak na dzieje, że będziesz dawać znać co u Ciebie raz na jakiś czas, a jak nie to będę Cię prywatnie dręczyć xd a tak na serio, to teraz po prostu skup się na tych co chcesz, co dla Ciebie najważniejsze :)
U mnie też ostatnio na blogu samym mniej się dzieje, choć poznaje coraz więcej nowych ludzi z blogosfery. Gdy tylko tryb życia nieco mi się ureguluje planuję też jednak wrócić do większej regularności dodawania postów, nie rezygnując jednak oczywiście z tego 'ludzkiego' aspektu, bo on rzeczywiście jest tu niewątpliwie bardzo istotny :)
OdpowiedzUsuńNo Twoja decyzja, Twój blog, Twoje postrzeganie. Bez względu na to co tu pokazujesz i tak zawsze wchodzę. Dla Twojej osoby, a nie jakiegoś tam śniadania(choć przyznam, że za nie też jesteś dla mnie wielką inspiracją). Rozumiem, że bieganie z aparatem w ciasnej kuchni w akademiku będzie co najmniej dziwne i nikt od Ciebie nawet tego nie wymaga. Warto tylko czasem znać co tam porabiasz, jak się czujesz z tym wszystkim. Choć teraz wiadomo jest nam łatwiej, bo mamy kontakt na facebooku. Ty i tak zdecydujesz jak będziesz uważała, że jest lepiej, a ja trzymam za Ciebie mocno kciuki by wszystko się udało i żebyś nie zajechała się na tym uniwerku :))
OdpowiedzUsuńDlatego proponuję cieszyć się na razie tym co jest, będzie co ma być :) I na pewno nie będzie tak źle, akademik na pewno też ma swoje uroki, to oczywiste :D
OdpowiedzUsuńhttp://worshipingmornings.blogspot.com/
Tak jak napisałaś - trzymają Cię tu ludzie, nie jedzenie, ale popatrz na to z drugiej strony. Niektorzy ludzie mimo ze naprawde super masz pomysly, lubią tu zagladac ze wzgledu na to co piszesz, bo chca wiedziec co u Ciebie. Teraz tak wyszlo, ze macie grupe na fb, wiec w sumie wychodiz na to ze jak to miejsce zostawisz, to ten kontakt z ludzmi ktorzy jest priorytetowy to i tak utrzymasz, ale pomysl o calej reszcie czytelnikow bloga. Jest ich duuuzo wiecej niz ci najbliższi znajomi! :) nie mowie, ze musisz codziennie wstawiac zdjecie sniadania, ale skoro nie jest tak ze blog sam w sobie Cię meczy, to mozesz pomsylec nad kontynuacja, czy to w innej formia, czy po prostu rzadziej, ale jednak. Bardzo lubilam czytac "co u Ciebie", pamietam opowiesci o podrozach, o autostopie z architektem, o korepetytorach, o szale maturalnym.. No, ogolnie troche Cie "znamy" i szkoda by bylo nagle wymazac to miejsce na zawsze z tych stale odwiedzanych.To tylko luzne sygestie, przepraszam że się tak rozpisałam :)
OdpowiedzUsuńI właśnie Was też mam na myśli- pomimo +/- 20 komentarzy, każdy post ma jakieś 400 wyświetleń i jestem świadoma ze ani ja ani blogowa społeczność siła rzeczy tego nie ,,nabija". Dlatego piszę ten post może z drobnym znakiem zapytania- co Wy o tym myślicie, jak to widzicie, czy coś poza przepisami ,,na więcej niż 15minut roboty" jest jakkolwiek interesujące. Być może demotywuje mnie nieco fakt, że nieco zmieni się kierunek rozwoju bloga, w który to starałam się go pchnąć, ale... nagłe zmiany kierunku po prostu się zdarzają jednak (;
UsuńMam nadzieję, że czasem coś tu jeszcze zagości, bo robisz cudowne rzeczy. Lubię czytać to, co piszesz i oglądać Twoje zdjęcia. Ogólnie całą Cię lubię. Jesteś wspaniałą osobą :*
OdpowiedzUsuńDla mnie Twój blog jest niesamowity, wprowadzasz tutaj taką niesamowitą atmosferę i mimo, że przepisy są cudowne (i nawet ta chałwa noszona tyle dni w torbie nadal zachwyca) to uwielbiam czytać to, co piszesz, bo to właśnie Ty tworzysz te miejsce. Nie ukrywam będzie mi brakowało regularnych wpisów tutaj! Ale pamiętaj moja propozycja jest jak najbardziej serio i moja kuchnia stoi przed Tobą otworem, bierz tylko aparat i w każdej wolnej chwili będziemy razem coś pichcić, a weekendy to już w ogóle, jak nie będzie nauki to możesz odpalać piekarnik choćby nawet żeby upiec jednego buraka, ziemniaka czy co Ci przyjdzie do głowy! I masz błogosławieństwo mojej Mamy, zaprasza Cie bardzo serdecznie, tak samo i ja :D
OdpowiedzUsuńo widzisz, ostatnio gdyby nie instagram, to prawie by mnie nie było. jest tyle rzeczy wokół, zdecydowanie lepszych niż przewijanie tablicy na facebooku, a moja doba jest jakoś podejrzanie krótsza niż każdej innej osoby. chociaż, nie podlizując się, żeby wejść do Ciebie pamiętam i w sumie całe szczęście, że codziennie nie dodajesz wpisów, bo bym co jakiś czas za dużo musiała nadrabiać ;)
OdpowiedzUsuńGosia, nie trać zapału.gdyby nie to skakanie wokół garnka przez 20 minut, nie miałabyś możliwości zrobienia tart dla zgrai ludzi, którzy to docenili. może w akademiku też będziesz czuła z tego satysfakcje, na pewno znajdą się chętni na wielką blachę ciasta, a Tobie w przerwach od nauki taki relaks też się należy. bo chyba nadal stanie w kuchni to przyjemność?
no, to ani nie trać zapału, ani nie rzucaj deklaracji, że będziesz tu w środy, piątki i niedziele o 15. przecież możesz bywać z taką częstotliwością, na jaką tylko masz ochotę.
Spokojnie :) Przecież kuchnia akademicka też może być interesująca, ciasta zastąpią pyszne i szybkie dania jednogarnkowe :) Pojawią się propozycje na szybkie, ale i smaczne przekąski... Czasem dobrze jest zmienić kierunek :)
OdpowiedzUsuńsama nie wiem jak dalej będzie, ale wierzę, że zostanę bo pasja jaką jest fotografia i gotowanie trzymają mnie tutaj, a co więcej, tak jak piszesz właśnie - ludzie, Wy, czytelnicy. tego by mi bardzo brakowało, więc nawet przez myśl nie przechodzi mi fakt iż nie będę dalej pojawiać się na blogu. co do jedzenia, to ja lubię poskakać z te 20 min. czy coś upiec dłużej i czasem tylko dla siebie, bo po prostu robię to co kocham - jak pisałam wyżej to moja pasja. jedzenie łączy ludzi, a najwięcej radości sprawia kiedy dzielimy się nim z wszystkimi, szczególnie osobami, które dzielą wspólne zainteresowania, znaczą coś więcej dla nas.
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że zapału nie stracisz, ugotujesz czy upieczesz też coś dla całej zgrai ludzi w akademiku, a przy okazji się tu pochwalisz i dasz znać - co tam u Ciebie.. wiesz, że lubię Cię czytać, a teraz jeszcze bardziej, odkąd poznałyśmy się osobiście, nie wyobrażam sobie tego, żeby to był nagle koniec (nie znajomości, tylko bloga ;) ) . bądź tutaj kiedy tylko zechcesz, jak tylko znajdziesz na to czas i ochotę oraz możliwości :) wiedz, że będę cały czas czekać na nowe posty. i oczywiście, nie tylko "blogowe" wiadomości ;)
Wszystko już zależy od Ciebie, nie ukrywam, że Twój blog jest jednym z tych, na które wchodzę z ogromną przyjemnością, Twoje posiłki nie dość, że są smaczne, to jeszcze przepięknie pokazane. Możesz tu bywać od czasu do czasu, bloga ma być przyjemnością, a nie obowiązkiem, ale masz talent dziewczyno i spore grono fanów i nie zapominaj o tym :) :*
OdpowiedzUsuńMyślę, że bardzo dobre zmiany się u Ciebie szykują ;) Też zmieniłam swoje nastawienie co do jedzenia i jak to nazwałaś tego skakania wokół niego. Jasne, super jest zjeść coś pysznego, ale też bez przesady. Trzeba żyć! :D
OdpowiedzUsuńNie zastanawiaj się głuptasie, wiem że książki di biologii są bardzo absorbujące, ale od czasu do czasu możesz mieć ochotę jeszcze tu wpaść :) gar zupy dla całego piętra w akademiku to równie ciekawy post co ćwikła z migdałami (dobra, przesadzam, nie będziesz pewnie robić ćwikły), ale podsumowując - czasem właśnie chodzi o tą treść "pomiędzy", a Ty jesteś osobą inspirującą tak jak stoisz, w butach czy bez. I myślę, że jeszcze masz tu wiele do przekazania, bez względu na częstotliwość ;)
OdpowiedzUsuńWygląda smacznie :)
OdpowiedzUsuńHa, jest! xd
UsuńCzytałem na telefonie, przeszedłem na komputer, żeby sklecić coś, co nie zajęłoby pół godziny pisania... Ej, nie zastanawiaj się! Przecież tutaj nie muszą być tylko ekstra wyrafinowane posiłki, ważne żeby było... smacznie. Nie, żart. Ważne, żebyś pisała/wstawiała, co chcesz. Sama pisałaś kiedyś, że chcesz odejść od stricte jedzenia i uploadować coś kompletnie innego - nic nie stoi na przeszkodzie. Sądzę, że naprawdę dużo osób pała do Ciebie sympatią, poza tym piszesz w świetny sposób, więc Twoje posty, choć być może już niekoniecznie w stylu "mlask mlask, smaczne było" (a takich raczej naprawdę niewiele tu czytałem), przyciągną odpowiednią publiczność.
I nawet nie wiesz, jak się cieszę, że kontakt z Tobą wyjechał trochę poza łamy blożek-blożek i przeszedł na fejsbusia i face-to-face!
Hmm, jeśli to zapytanie to... nie kończ z blogiem błagam - brzmi dość dziecinnie, ale bardzo mi na tym zależy. Już nie chodzi o same przepisy, które swoją drogą przeważnie masz niezwykłe. Chodzi o treść, jaką tu przelewasz. Lubię czytać co u Ciebie, jakie masz zdanie o czymś/kimś (...). Po prostu bardzo Cię polubiłam i nie wyobrażam sobie blogosfery bez Ciebie. Nawet jeśli miałby to być jeden post na miesiąc i o byle czym. Takie jest moje zdanie, a zrobisz oczywiście jak uważasz. Może studia to nie aż tak wielka przeszkoda?
OdpowiedzUsuńA co do Twojego komentarza to mogę być Twoją trenerką personalną, mam już nie małe doświadczenie w tej dziedzinie haha :D I po stokroć dziękuję za miłe słowa ;*
Gosiu!!! Nie udało nam się na razie spotkać, ale mam nadzieję, że już niedługo się zobaczymy i będę mogła Cię wyściskać :*
OdpowiedzUsuńTo Twoje miejsce, gdzie możesz być soba, pisać co chcesz, kiedy chcesz. Jestem pewna, ze nikt nie będzie wywierał na Tobie presji, bo nie jesteś tu codziennie i nie wstawiasz jakiś powalających z nóg śniadań (chociaż mnie zawsze powalasz :P). Najważniejsze jest to, abyś czuła się dobrze i była szczęśliwa. I jeśli będziesz czuła potrzebę zajrzenia tu i naskrobania czegoś czasami, to ja będę przeszczęśliwa, bo uwielbiam Twojego bloga, sposób w jaki go prowadzisz i to co tu piszesz :*
Mam nadzieję, ze niedługo się zobaczymy :* Wiem, że to głupie, ale marzy mi się, abyś zrobiła mi mój pierwszy tatuaż :D :*
Nawet się nie wygłupiaj z tym, żeby porzucić nas na stałe. Nikt, ale to ABSOLUTNIE NIKT w całej blogosferze nie ma "tego czegoś" co przyciąga mnie tutaj nie ze względu na jedzenie, a na to co i jak przede wszystkim ma do powiedzenia. NIe znam Cię, ale wydajesz mi się cudowną osobą, rozsądną, a do tego szalenie specyficzną. Indywidualistka, ot co !
OdpowiedzUsuńMmm, smakowicie wyglądają te naleśniczki :)
OdpowiedzUsuńNie zamykaj bloga; zrób przerwę, gdy będzie Ci to pasowało, ze świadomością, że w każdej chwili możesz to wrócić :)
Gdzie sie wyprowadzasz? :)
OdpowiedzUsuńdo Białegostoku :)
Usuń