to jest moment, w którym okazuje się, że najgrubsze słowniki są w zasadzie ubogie i ciężko w istocie proste rzeczy ubrać w słowa. nie wiem, czy ktokolwiek spodziewałby się, że tak duża grupa pozornie obcych sobie ludzi, którzy tak naprawdę znali się prawie na wylot będzie mogła tak dobrze spędzić razem czas? nie zliczę ilości ciepłych słów, drobnych zaskoczeń (tylko i wyłącznie pozytywnych) i ogólnej euforii towarzyszącej każdej wspólnej minucie. nie będę wspominać wszystkich posiłków, które nigdy nie urosłyby do swojej rangi, gdyby nie towarzystwo w którym je przyswajaliśmy ani myśleć o tym, jak żałuję, że nie powiedziałam wszystkich słów, które cisnęły się na usta (bo Nam chyba i tydzień by nie starczył do satysfakcji ze spędzonego wspólnie czasu). po prostu jedno wielkie dziękuję- dla takich spotkań warto tu być, dla takich ludzi nie dosypiać i chcieć tylko móc gościć ich dłużej. o ile nie będę miała możliwości pojawienia się w Warszawie- ogromne nadzieje wiążę z nawiązanych kontaktów, każdym z osobna. pozostaje więc tylko po raz setny oglądać Wasze relacje i patrzeć w przyszłość w poszukiwaniu kolejnych dogodnych terminów!
Wegańskie lody: karmelizowane mango z posypką pistacjowo-szałwiową
Daria fotografem, Ewa spełnia się w roli modelki- współpraca popłaca
prezentuję póki ciepło- wstawianie przepisów na koniec sezonu na dane danie/składnik to moja chyba specjalność. w każdym razie- póki czas (i wysokie temperatury)- miskujcie, mroźcie, jedzcie!
bardzo dojrzałe, duże mango
3/4 szklanki mleczka kokosowego (koniecznie nie light!)
łyżka cukru (u mnie erytrol)
łyżka mocnego alkoholu (użyłam waniliowej nalewki)*
szczypta nitek szafranu
posypka: solone, pokruszone pistacje wymieszane z suszoną szałwią
mango obieramy i cały miąższ kroimy na niewielkie kawałki. na rozgrzaną patelnię wysypujemy cukier, a po chwili- mango. smażymy do czasu, gdy mango się skarmelizuje, a wilgoć wyparuje. następnie całość wystarczy dokładnie zmiksować, przelać do pojemnika i wstawić do lodówki. warto co jakiś czas zamieszać, zanim lody zamarzną.
*waniliowa nalewka to po prostu laski wanilii zalane wódką. alkoholu używamy tu dlatego, że ma niższą niż woda temperaturę zamarzania, dzięki czemu lody są bardziej kremowe
wspaniałe lody!
OdpowiedzUsuńRozpiera mnie duma, jestem na blogu Gosi :')
OdpowiedzUsuńnie wiem, ile razy to mówiłam, ale mimo wszystko byłam zaskoczona, że aż tak dobrze się dogadywaliśmy - nie miałam zupełnie żadnych oporów, żeby być przy Was sobą, żeby powiedzieć, to na co mam ochotę (mam nadzieję, że nazbyt wylewna i nachalna nie byłam).
OdpowiedzUsuńprzez długi czas będę wspominać te rozmowy do późna w nocy, nasze suchary i wspólnie zjedzone posiłki.
jesteś cudowną osobą, mega rozmowną i ciepłą (i nie mówię tego, żeby ci dosłodzić czy coś w tym stylu) dlatego liczę, że nasza Anglia wyjdzie, a wtedy wynagrodzę sobie brak ciebie w Wawie ;)
Daria juz przeciera szlaki- Anglia jest nasza!
UsuńTak strasznie żałuję, że nie miałam możliwości spróbowania ich! Nie ma tak! Jeśli sama je zrobię, to nie będą takie same :(
OdpowiedzUsuńŻałuję, że nie miałam okazji być z wami w ten weekend i, że ty nie możesz się pojawić w Warszawie, a mam nadzieję, że jeszcze nadarzy się dużo okazji do spotkania :D
OdpowiedzUsuńA lody robię koniecznie, miałam na nie ochotę jak tylko pierwsze zdjęcie z nimi zobaczyłam :D Jeszcze tylko na przepisy na tarty czekam :D
będzie mi Was brakować! bardzooo się cieszę, że Cię poznałam, w końcu udało się nam spotkać! to niesamowite jak pasje łączą ludzi, wystarczy mieć wspólne zainteresowania i po prostu... kochać jedzenie! haha :D
OdpowiedzUsuńwiesz, że jestem Ci ogromnie wdzięczna za gościnę, przepyszne wspólne chwile i rozmowy :) nie zapomnę tego na długo i wierzę, że będę mogła jeszcze nie raz się z Tobą (Wami) zobaczyć :)
przyjeżdżajcie do mnie! czekam :*
te lody - miszcz <3
Szkoda jednak, że u Ciebie wszyscy nie nocowali, żeby spróbować tych pysznych lodów! Słyszałam jednak ich relacje na żywo, więc mogę śmiało napisać: Pysznie! Hahaha :D
OdpowiedzUsuńŁo. Gosia - poetka, po co słowniki, kiedy do opisu wystarczy bogactwo przeżyć w Twojej głowie, wszyscy czujemy to, co chciałaś wyrazić ;) Byłaś najlepszym gospodarzem, pamiętaj, że Kraków zawsze na Ciebie czeka ;) Ty także bardzo przyczyniłaś się do tego, że poczułam się w Waszym towarzystwie tak "swojo" :). Nie zapomnę o Tobie w Warszawie! To co.. za rok Anglia i Woodstock, nie? ;)
OdpowiedzUsuńCzytam i czytam powyższe po raz drugi, trzeci i... się totalnie zachwycam. Aż nie wiem, co pisać. To było tak wspaniałe poznać tak wyjątkowych ludzi, że człekowi mowę odejmuję. I jakże żałuję piekielnie, że mieliśmy tak mało czasu pogadać! Czy to nawet o tematach vegan<->paleo, czy o zwyczajnych... truflach z buły ;)
OdpowiedzUsuńAni mi się myśli, kurka wodna, zaprzepaścić taką szansę by stracić tak niesamowite osoby. Kontakt ma być obowiązkowy! Jeśli nie przez komcie pokroju "pysznie/smacznie", to przez fejsika, a najlepiej przez kilka metrów oddzielającego powietrza.
Pojęcia nie miałem, że karmelizowałaś mango - założyłem, że po prostu je zmiksowałaś, a tu niespodzianka taka XD
Po prostu lubisz smak alkoholu, nie zasłaniaj się temperatura zamarzania... Żartuję!
OdpowiedzUsuńKurcze, brak mi słów. Z każdą relacją moje emocje sięgają zenitu. Jestem przeszczęśliwa, że mogłam spotkać Ciebie i wszystkich z osobna. Twoja artystyczna dusza na długo pozostanie mi w pamięci. I już nie mogę doczekać się kolejnego spotkania, nie ważne kiedy, byle szybko! :)
Najbardziej z tego wszystkiego żałuję właśnie, że omijając spotkanie nad morzem ominęło mnie spotkanie Twojej osoby :(
OdpowiedzUsuńzapisuję i w przyszłości na pewno wykorzystam przepis! <3
OdpowiedzUsuńAle wam dobrze, zazdroszczę, nie wiem czemu do tej pory ciągle boję się założyć bloga, bo mi sie wydaje, że nikt nie bedzie go czytał i wgl. A nie mam znajomych, którzy by chcieli się spotkać i gotować, gadać, tylko alkohol. W Warszawie spotyka się z wami Ania z porannie albo ktoś jeszcze z Warszawiaków?
OdpowiedzUsuńJa sądzę że najważniejszym elementem każdego ,,chciałbym" jest zrobienie pierwszego kroku. Jasne- nie zagwarantuje Ci ogromnej oglądalności juz na początku, ale próba nie zaszkodzi a co najwyżej przybliży Cię do celu ;) z reszta nie wierzę że w blgosferze nie znajdzie się ,,swojego miejsca".
UsuńAnia nie, głównie dlatego ze do niedawna przemierzała Barcelonę i nie wiadomo było kiedy wróci (choć jestem pewna że gdyby wyraziła chęć z pewnością zostałaby przyjęta z otwartymi ramionami). Co do Warszawiaków- nie mam pojęcia kto faktycznie w stolicy mieszka, serio (;
ja nie wiem o co chodzi, ale zazwyczaj jak napiszesz coś Ty lub Pam, to moja kopara mogłaby spokojnie zbierać tony gruzu z pola budowy.. podziękowania należą się raz jeszcze Tobie, za to, że pokombinowałaś z pracą i znalazłaś czas, za wspaniałe słodkości, za uśmiech, za (również żałuję, że tak mało!) rozmowę, za gościnę.. zresztą wiesz, że możnaby wymieniać te drobne rzeczy bez końca;)
OdpowiedzUsuńwielka szkoda, że z Warszawą nie wyjdzie, ale gdyby co, to pod fotelami Cię bez problemu przemycimy! dajesz cynk i jedziemy:D
Zakochałam się w tych lodach.. :)
OdpowiedzUsuńMniam ♥
OdpowiedzUsuńJest! :D
UsuńCzytam komentarze pod tym postem i zastanawiam się dlaczego nie widzę swojego, który pisałam kilka godzin temu. Osobistego zatwierdzania nie masz, więc cuś mi blogger się zbuntował. W każdym razie napisałam coś w ten deseń, że skoro już nawet w Twoim słowniku brakuje wysublimowanych słów do opisania atmosfery jaka panowała, to mówi samo przez się. I jeszcze, ze mam nadzieję, że i mi kiedyś chociaż gałeczkę takich lodów zaserwujesz :P
OdpowiedzUsuńDzięki Gosia za wszystko :)
Czasem słowa są zbędne i wydają się nijakie, ale nic to - czasem trzeba się ich po prostu pozbyć. Zresztą - milczenie jest złotem, a nie wszystko musi pójść w eter - tego co wasze nikt Wam nie zabierze (;
OdpowiedzUsuńAle cudowne lody, z pewnością są pyszne, muszę wypróbować :) jutro lecę po mleczko kokosowe :)
OdpowiedzUsuńMÓJ BLOG - KLIK
Ostatnio zachwycałam się (zwykłymi niby, choć chyba jednak nie do końca) lodami o smaku mango. Jak zobaczyłam te od razu wiedziałam, że bym je polubiła. Teraz... wiem, że poprosiłabym koniecznie o ten przepis i jeszzcze jedną porcję ;)
OdpowiedzUsuńNie będzie Cię w Warszawie...? :( Przykro mi, bo bardzo chciałam Cię poznać. Ale mam nadzieję, że trafi się jeszcze okazja, aby moc Cie mocno wyściskać :*
OdpowiedzUsuńMogę sobie wyobrazić ten brak słów, aby wyrazić swoje uczucia po takim spotkaniu, jak to Wasze :D
Przepis jak najbardziej wykorzystam;)
OdpowiedzUsuńWspominałam już, że uwielbiam Twoje komentarze? Jak nie to teraz o tym napiszę... siedzę i szczerzę się do monitora. Bardzo cieszę się, że tak mnie odebrałaś, bo jakby nie patrzeć zależało mi na znajomości z Tobą. Nie dla jakichkolwiek korzyści (choć przenocowanie i poczęstowanie tartą jest mega kuszące XD!) a dla zwykłej rozmowy, bo wydawałaś mi się do tej pory być osobą, która zrozumie wszystko, wesprze słowem i da mocnego kopa do działania. Tak właśnie jest. Przez ten krótki pobyt nad morzem zaraziłaś mnie bezinteresownością i bezpośredniością za co Ci dziękuję i czekam na kolejne spotkanie!
OdpowiedzUsuń